piątek

Sosnowiec - Sprawa małej Magdy

Witam

Na pewno śledzicie sprawę malutkiej Magdy z Sosnowca. Dziś rano (piątek, 3 lutego 2012) usłyszałem w tvn24 że matka w rozmowie z jednym z detektywów przyznała się, że dziecko na skutek nieszczęśliwego wypadku zmarło, a ona sama zrobiła cyrk na cały kraj fingując jej porwanie... W takiej sytuacji nie wypada mi być złośliwym, jak to mam w zwyczaju. Zastanówcie się jednak, czy taki sposób myślenia i taką logikę - włącznie z powiadomieniem mediów, policji i innych - mógłby wykokombinować jakiś mężczyzna?
Przyglądam się tej sprawie na bieżąco. Jestem bardzo ciekaw czy to prawda. A jeśli tak, to jakie konsekwencje poniesie matka, a jakie ojciec. I jakiej płci będzie sędzia.

jest sobota - 4 lutego. Dziś Matka Magdy odmówiła badania wykrywaczem kłamstw. Nie dziwi mnie to. Kobieta kłamała i kłamie więc odmówiła. Mam nadzieję że ten fakt wpłynie na jej niekorzyść. Udowodniono że wchodziła ona wczesniej na strony na których były rady, jak oszukać wykrywacz kłamstw, co znaczy że nei była w żadnym szoku, była świadoma tego co robi i budowała swoją rolę w sposób świadomy celowo chcąc oszukac policję i wymiar sprawiedliwości oraz narzędzia służące udowodnieniu jej winy.

Wypowiadające się w TV kobiety bronią matki. Według nich są różne powody czemu tak postępuje. Nie padło z ust żadnej kobiety zadna krytyczna opinie pod jej adresem

 Cały dzień dzisiejszy (nadal sobota) przyniósł kilka wiadomości oraz wydarzeń w tej sprawie

- Wstępne wyniki badań psychiatrycznych wskazują na to, że w chwili tragedii Katarzyna W. była poczytalna, przez co może uczestniczyć w czynnościach procesowych - poinformował podczas konferencji prasowej prok. Mariusz Łączny z prokuratury w Katowicach. Czyli tak, jak pisałem powyżej, świadomie działała oszukując policję i dziennikarzy.



Jak mówił prokurator, w chwili obecnej prokuratura analizuje materiał dowodowy. - Wersja o nieszczęśliwym wypadku jest jedną z wielu, jednak jest ona najbardziej prawdopodobna - stwierdził prokurator.

W ciągu kilku godzin do sądu trafi także wniosek o areszt dla matki sześciomiesięcznej Madzi.

Jest późny sobotni wieczór. W TVN24 dziennikarka Kolenda-Zaleska zakrzyczała dedektywa Rutkowskiego obrażając go i oskarżając o psychiczne znęcanie się nad biedną matką martwego dziecka. Rugając go za jego metody pracy dzięki którym cała Polska poznała sposób zachowania zwyrodniałej matki. Na pewno wiecie że jestem dziennikarzem. Powiem Wam, że gdyby ktoś na antenie radiowej czy telewizyjnej pokazał pod moimi auspicjami taki brak profesjonalizmu, taką amatorszczyznę i bezczelność jak panna Kolenda-Zaleska to 5 minut po zejściu z anteny zostałaby wyrzucona z pracy dyscyplinarnie na zbity pysk. Szkoda, że w tym przypadku zapewne nikt nawet nie zareaguje. Oto zatem Rutkowski według niej, zaszczuł biedną Kasię. A fakt że z premedytacją zabiła dziecko dla Pani Redaktor zapewne jest bez znaczenia. Po raz pierwszy widziałem tak bezceremonialny atak w TV baby na chłopa którego sama do programu zaprosiła.

Matka zabitego dziecka została zatrzymana i zapewne już nie zostanie wypuszczona. Dziś jestem ciekaw jakie zarzuty postawi jej prokuratura, prócz nieumyślnego pozbawienia życia. Oby jak najcięższe

Katarzyna W. została przesłuchana w prokuraturze, następnie przewieziono ją do szpitala psychiatrycznego w Rybniku, gdzie zbadali ją biegli. Obecnie przebywa w policyjnej izbie zatrzymań, gdzie jest do dyspozycji prokuratora.  Dziś jest niedziela - jutro czyli 6 lutego odbędzie się sekcja zwłok dziecka, która da odpowiedź na pytanie, jaki był prawdziwy powód jego śmierci.

Jest poniedziałek - 6 lutego. Dziś sekcja zwłok dziecka. A ja znalazłem wypowiedź pewnej osoby na portalu wp.pl
- Jest bardzo mało prawdopodobne, by upadek sześciomiesięcznego dziecka z wysokości jednego metra mógł zakończyć się jego śmiercią - uważa Kazimierz Antonowicz (52 l.), ordynator oddziału dziecięcego szpitala w Międzyrzeczu (woj. lubuskie). A przecież właśnie taki wypadek miał według Katarzyny W. doprowadzić do śmierci Madzi!
W swej ponad 20-letniej karierze doktor Antonowicz miał już bardzo podobny jak w Sosnowcu przypadek. Wtedy także półroczne dziecko wypadło rodzicom z nosidełka. Upadło główką prosto na schody. Rodzice bezzwłocznie pojechali z malcem na oddział dziecięcy. U dziecka stwierdzono pęknięcie czaszki. Ale przeżyło...
– Natychmiast przewieźliśmy małego pacjenta na oddział chirurgii dziecięcej. Ku radości rodziców wyszedł stamtąd po zaledwie kilkunastu dniach pobytu – opowiada doktor Antonowicz.

Ja również tak uważam od początku, rozmawiałem ze znajomymi mającymi małe dzieci i nikt nie był w stanie zrozumieć, jak małe dziecko może się zabić upadając. Guz, trochę płaczu - tak. Ale dzieci mają miękkie kosci i ciężko raczej uszkodzić im ciało, same również krzywdę robią sobie nader rzadko. Tak to wymyśliła natura....  Ale sekcja zwłok da odpowiedź bez wątpliwości najbliższą prawdy

Ojciec Madzi Bartłomiej Waśniewski poddał się badaniu wariografem. Był wypytywany przez kilka godzin. Dariusz Pietrasiewicz, który przeprowadził badanie oświadczył, że wyniki wskazują, że ojciec dziecka nie kłamie. . Czy to nie jest symptomatyczne? Kobieta okłamała cały kraj. Mężczyzna według wykrywacza - nie kłamał.... Zastanówcie się nad ta prawidłowością

Wstępne wyniki sekcji "nie zaprzeczają zeznaniom matki dziecka". Czekamy na dalsze informacje

Jest wtorek - 7 lutego.
Głos maja przedstawiciele policji:
- Już od pierwszych czynności podejrzewaliśmy, że matka zaginionej Magdy nie mówi prawdy. Twierdziła, że w momencie zniknięcia dziecka straciła przytomność, jednak po wstępnej obdukcji lekarze wydali opinię, że obrażenia nie świadczą o urazach, które mogłyby być przyczyną utraty przytomności - mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM gen. Marek Działoszyński, Komendant Główny Policji. Taaaaa, pewnie :)

Katarzyna W., matka półrocznej Magdy, jest niewinna - oświadczył w przesłanym piśmie jej obrońca mec. Marcin Szymonek. Dziecko zmarło na skutek wypadku, który nie był wynikiem celowego działania ani nawet zaniedbania - uważa. wyobrażacie sobie? :) Niewinna. Dziecko zabiło sie samo. Takie rzeczy tylko polski prawnik mógł powiedzieć... Ale przeglądam dalej doniesienia medialne w tej sprawie:

- Niestety w okolicznościach niniejszej sprawy, wskutek wyjątkowego splotu wydarzeń, doszło do tragedii. Jednakże z całą stanowczością podkreślam, iż brak jest jakichkolwiek podstaw, wskazujących aby wypadek ten był wynikiem zaniedbania, ani tym bardziej celowych działań Pani Katarzyny - zaznaczył adwokat. Prawnik uważa też, że wszystko, co wydarzyło się później było rezultatem wstrząsu wywołanego tragedią. - Nie może przecież dziwić, iż młoda matka, na oczach której umarło jej własne dziecko, działa nieracjonalnie. Dramat, który się wydarzył doprowadził do zdarzeń, które na pierwszy rzut oka wydawały się bulwersujące, ale w istocie stanowiły rezultat cierpienia i przerażenia osoby przeżywającej tragedię - napisał obrońca.

Osobiście uwazam taką argumentację za skandal, ale rozumiem że taka jest rola adwokata.

Mec. Szymonek podkreślił, że jego klientka nie jest zdemoralizowana, niezwykle mocno przeżywa to, co się stało i obwinia się za tę tragedię, a w konsekwencji dobrowolnie podała rzeczywisty przebieg wydarzeń.
- Zbulwersowany postępowaniem niektórych osób wypowiadających niepotrzebne i mocno krzywdzące opinie zwracam się o powściągliwość w wyrażanych opiniach i medialnych przekazach dotyczących Pani Katarzyny, jak również jej rodziny - zakończył oświadczenie adwokat.

Faktem jest że rzeczywiście niektórzy ludzie w tym dziennikarze, pozwalają sobie na buńczuczne i zbyt agresywne opinie. Aczkolwiek w takiej sprawie trudno oczekiwał od ludzi chłodnej obiektywności i oceny zgodnej z faktami, których nie znają. Dlatego uważam że mają prawo wypowiadać własne zdanie. Jeśli to komuś nie odpowiada, niech nas,społeczeństwo, podaje do prokuratury, sądów i innych tego typu instytucji.


INFORMACJE OD ZNAJOMYCH I KOLEŻANEK MATKI MAŁEJ MAGDY

- Ona nie kochała Madzi. Kochała siebie. Egoistka - mówi wprost Ewelina Szewczyn (20 l.), która razem z Katarzyną W. uczęszczała na spotkania grupy religijnej Dzieci Maryi (CZUJECIE? GRUPA RELIGIJNA, CZYLI SEKTA- w takiej grupie znajdują sie tylko słabi psychicznie ludzie którzy są łatwi do manipulowania, szczególnie w ramach sekty nazywanej w polsce kościołek katolickim, bo jak mniemam te spotkania były z nim związane)

- Od pierwszych chwil, gdy Madzia pojawiła się na świecie, dawała do zrozumienia, że jej nie chce. Tuż po wyjściu ze szpitala porzuciła córeczkę i zniknęła. Stwierdziła, że nie czuje jeszcze macierzyństwa. Madzią zajmowali się dziadkowie - dodaje wstrząśnięta tragedią pani Ewelina.

- Ona nie kochała Madzi. Kochała siebie. Egoistka - mówi wprost Ewelina Szewczyn (20 l.), która razem z Katarzyną W. uczęszczała na spotkania grupy religijnej Dzieci Maryi. - Od pierwszych chwil, gdy Madzia pojawiła się na świecie, dawała do zrozumienia, że jej nie chce. Tuż po wyjściu ze szpitala porzuciła córeczkę i zniknęła. Stwierdziła, że nie czuje jeszcze macierzyństwa. Madzią zajmowali się dziadkowie - dodaje wstrząśnięta tragedią pani Ewelina.

Znajomi Katarzyny W. (22 l.) twierdzą, że nie chciała dziecka i nie kochała Madzi od samego początku. Jak opowiadają, córeczka przeszkadzała jej w życiu, a ona chciała jeszcze korzystać z wolności. Szukała swojej drogi, chciała zapomnieć o piekle, które miała w rodzinnym domu. A rodzina, dom i dzieci kojarzyły się jej z alkoholem, biedą i wiecznymi awanturami.

Wszystko wskazuje na to, że Katarzyna W. żyła z piętnem nienawiści do dziecka. Odkryła się przed Krzysztofem Rutkowskim. W trakcie rozmowy nagrywanej przez niego w hotelu przyznała, że już w ciąży myślała o tym, by oddać dziecko do adopcji.

– Ja już na początku ciąży chciałam oddać dziecko... Albo je gdzieś zostawić... Gdziekolwiek, w oknie życia, w szpitalu. Ja do tej pory nic nie znaczę, dla dla siebie ani dla rodziny... – mówiła Rutkowskiemu. Prawda jest o wiele bardziej brutalna. – Jej znajomi opowiadali nam, że Kasia w ciąży biła się po brzuchu, chciała w ten sposób wywołać poronienie, by dziecko nie przyszło na świat – twierdzi Krzysztof Markiewicz (41 l.), dziennikarz śledczy współpracujący z Krzysztofem Rutkowskim.

Gdy Madzi nie było zachowywała się tak, jakby zaczęła nowe życie, proponowała mężowie wypad do kina. Nie było jej jednak z tym dobrze, skoro zgodziła się współpracować z policją i wyjawić prawdę. – Ja chcę, żeby spotkało mnie to, na co zasłużyłam – mówiła Rutkowskiemu.

Te wyznania pokazują ogromny dramat umysłowy który pojawił sie w głowie dwudziestokilkulatki. Niedojrzałość do macierzyństwa, do życia, niedojrzałośc emocjonalną i psychiczną. Moim zdaniem kobiety z niej nie wyrastają nigdy, ale możecie miec własną opinię. Na pewno winą trzeba obdzielić również wzorce jakie miała w domu. Wzorce miłości, wrazliwości, dojrzałości i szacunku człowieka do kobiety i kobiety do człowieka. Tak właśnie rodzice dołożyli starań by wychowac córeczkę. Myśle, że są tak samo winni jak ona. Może nawet bardziej. Jestem ciekaw czy organy państwa polskiego przedstawią im zarzuty...

Próba samobójcza?

Katarzyna W., matka półrocznej Magdy z Sosnowca, przebywa w monitorowanej, trzyosobowej celi - poinformowała rzeczniczka prasowa Służby Więziennej Luiza Sałapa. Kobietę przeniesiono do innego pomieszczenia po tym jak kobieta, z którą przebywała w celi powiadomiła strażników, że matka Magdy być może wypiła płyn do zmywania naczyń. Rzeczniczka SW poinformowała, że już w momencie przyjęcia do aresztu Katarzynie W. założono tzw. kartę osadzonego zagrożonego samobójstwem.

Jak powiedziała Sałapa, do matki Magdy zostało wezwane pogotowie, ale Katarzyna W. ani nie potwierdziła, że cokolwiek wypiła, ani nie przyjęła węgla, którzy lekarz chciał jej podać profilaktycznie. Rzeczniczka SW poinformowała, że już w momencie przyjęcia do aresztu Katarzynie W. założono tzw. kartę osadzonego zagrożonego samobójstwem.

Według relacji Sałapy kobieta obecnie czuje się dobrze. - Nie bardzo chce rozmawiać, ale w celi funkcjonuje dobrze, spożywa posiłki - powiedziała rzeczniczka.

Po incydencie Katarzyna W. trafiła do monitorowanej, trzyosobowej celi. Co w niej robi?

– Sprzątała celę, jadła posiłki, zachowywała się normalnie. Jednak ze względów bezpieczeństwa została przeniesiona do celi z kamerami. Od początku pobytu w areszcie miała założoną kartę osadzonego zagrożonego samobójstwem. Teraz przebywa z dwoma współosadzonymi. Rozmawia z nimi, ale zamyka się, gdy pojawi się psycholog. Została objęta też wzmożoną opieką psychologiczną i wychowawczą oraz ochronną – mówi ppłk. Luiza Sałapa.

Zgodnie z regulaminem Katarzynie W. przysługuje godzinny spacer w ciągu dnia. Jednak nie skorzystała z niego. W celi, którą dzieli z dwoma kobietami znajdują się trzy łóżka, trzy taborety oraz stolik, sedes i umywalka. Każdy osadzony może mieć też środki czystości i higieniczne, bo osadzeni myją po sobie naczynia po każdym posiłku. Do ich dyspozycji w celi jest także telewizor, książki i gazety. Katarzyna W. może też raz w tygodniu uczestniczyć w zajęciach świetlicowych. Jednak z niczego jeszcze nie skorzystała. Przez 23 godziny w ciągu dnia siedzi w celi.

Przyjrzyjmy się profilowi Matki Magdy - klikając tutaj przeczytasz artykuł, analizujący cała sytuację, równiez sytuację rodzinną młodej mamy - kliknij przeczytaj i wyciągnij wnioski 

Katarzyna W. zrezygnowała z chęci udziału w środowym pogrzebie swojej półrocznej córki, Magdy - poinformował jej adwokat. Nawet gdyby tego chciała, nie mogłaby uczestniczyć w ceremonii, bo prokuratura nie zgodziła się na wydanie jej przepustki. 

i co?

finał jest taki:

  Katarzyna W. opuściła już areszt i jest na wolności. Taką decyzję podjął dzisiaj katowicki sąd uwzględniając zażalenie złożone przez obrońcę matki Madzi. Katarzyna W. opuściła areszt w radiowozie policji. - Nie ma podstaw, by uznać, że Katarzyna W. będzie próbowała mataczyć lub nakłaniać kogokolwiek do składania fałszywych zeznań - ocenił sąd. Uchylenie aresztu "jest prawomocne i natychmiast wykonalne".

Opuszczenie aresztu w radiowozie może być związane z wnioskiem o ochronę Katarzyny W., o co wystąpił jej pełnomocnik. - Swój wniosek pełnomocnik argumetował tym, że może być zagrożone bezpieczeństwo podejrzanej - powiedział rzecznik śląskiej policji, podinspektor Andrzej Gąska.

Jak dodał, policja jest "w kontakcie" z Katarzyną W. i jej pełnomocnikiem. Gąska podkreślił, że wszlekie ewentualne działania policji w takich sprawach są objęte tajmnicą.

Rzecznik śląskiej policji zaznaczył zarazem, że zwykle w tego typu przypadkach - zanim policja podejmie stosowne działania - trzeba zweryfikować zasadność wniosku o ochronę.

Po tym jak do aresztu śledczego w Katowicach dotarła decyzja sądu, rozpoczęła się procedura zwalniania – mówiła Onetowi rzecznik prasowy katowickiego AŚ ppłk Luiza Sałapa.

- Zażalenie podejrzanej okazało się skuteczne. Sąd postanawia uchylić wobec podejrzanej Katarzyny W. środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania - poinformowała sędzia Edyta Kowalik.


Sąd uznał także, że nie ma podstaw do tego, by uznać, że matka Magdy będzie próbowała mataczyć lub nakłaniać kogokolwiek do składania fałszywych zeznań, gdyż przyznała się do stawianego jej zarzutu, złożyła obszerne wyjaśnienia i nie ma żadnych dowodów na to, by ktokolwiek jeszcze w tej sprawie uczestniczył. - Eliminując zatem zaistnienie przesłanek szczególnych, stwierdzić należy, że brak jest podstaw do zastosowania wobec podejrzanej środka tymczasowego w postaci aresztu - zaznaczył sąd.

Sędzia zaznaczyła też, że nie ma podejrzeń, aby z Katarzyną W. ktoś współpracował. Drugim argumentem, który sąd przyjął rozstrzygając sprawę był brak przeciwdowodu, który mógłby wskazywać na inny przebieg wydarzenia, niż ten, który ostatecznie podała Katarzyna W.

- Celem zastosowania tymczasowego aresztowania jest wymuszenie na osobie podejrzanej spełnienia obowiązków wynikających z ustawy, a nie wymuszenie wyjaśnień określonej treści - podkreśliła sędzia.

Półroczna Magda była poszukiwana od 24 stycznia. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynka została porwana. Blisko dwa tygodnie temu kobieta przyznała, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku i wskazała miejsce ukrycia zwłok. Niemowlę miało upaść na podłogę i uderzyć o próg w mieszkaniu. Prokuratura postawiła jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. 4 lutego katowicki sąd rejonowy aresztował kobietę na dwa miesiące.

Tę decyzję zaskarżył obrońca Katarzyny W., który złożył zażalenie na aresztowanie podejrzanej. Katarzyna W. miała spędzić w więzieniu dwa miesiące.

Tymczasowe aresztowanie budzi emocje, bo to środek zapobiegawczy wobec osób, którym grozi powyżej 8 lat więzienia. Katarzynie W. za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi od 3 miesięcy do 5 lat kary więzienia.

(RC - onet)


- Wprowadzi ich w nowe środowisko, w którym się zaaklimatyzują. Na kolejny etap życia przygotował dla nich różne prace. Wszystko jest już zorganizowane - mówi Wirtualnej Polsce narzeczona Krzysztofa Rutkowskiego Luiza Kobyłecka. Potwierdza też informację, że Kasia i Bartłomiej zamieszkają w 150-metrowym apartamencie. Nie będą też płacić za czynsz ani media.

Pytana, dlaczego nie brała udziału w ostatniej konferencji prasowej podczas której Krzysztof Rutkowski zapowiedział, że małżeństwo Waśniewskich już wkrótce na stałe wyjedzie z Sosnowca, odpowiada, że „uznała, że najwięcej do powiedzenia na zakończenie całej sprawy ma rodzina i że jej obecność nie jest konieczna”.

Pytana o to, jaka przy bliższym poznaniu jest Katarzyna, odpowiada, że „jest bardzo skrytą osobą”. – Przez to, co się wydarzyło, jeszcze bardziej odsunęła się od świata i otoczyła murem niedostępności. Nosi w sobie poczucie winy – mówi. Pytana, czy wierzy Katarzynie, odpowiada, że wierzy i wie, że Katarzyna działała sama, a jej największą tragedią była strata dziecka.

Przyznaje, że Krzysztof Rutkowski pomoże rodzinie Waśniewskich „by mogli zbudować swój świat na nowo”. – Wprowadzi ich w nowe środowisko, w którym się zaaklimatyzują. Na kolejny etap ich życia przygotował dla nich różne prace. Wszystko jest już zorganizowane – zaznacza Kobyłecka.

Potwierdza też informację, że Kasia i Bartłomiej zamieszkają w 150-metrowym apartamencie. Nie będą płacić za czynsz ani media. - To góra na cztery miesiące - mówił "Fakt" Krzysztof Rutkowski. Były detektyw powiedział na konferencji prasowej, że "nie da się żyć czekając na wyrok pod pręgierzem" i dodał, że Kasia i Bartek znajdą schronienie w mieszkaniu konspiracyjnym gdzieś na terenie Polski lub zagranicą.



MATKA ZA SETKI TYSIĘCY

Setki policjantów, strażacy, wolontariusze, psy, rozwieszanie plakatów - przez tydzień trwały poszukiwania rzekomo porwanej Madzi z Sosnowca. Choć policja nie podaje kosztów całej operacji, to specjaliści oceniają, że pochłonęła ona nawet 400 tysięcy złotych

Niemal 20 tysięcy złotych pochłonęła praca strażaków. W ciągu tylko jednego dnia na miejscu było ich 22, wysłano też 10 wozów bojowych i łódź. Policja dokładnych kosztów nie chce zdradzać, ale z naszych informacji wynika, że za paliwo, pracę specjalistów, specjalistyczny sprzęt trzeba było zapłacić grubo ponad 300 tysięcy złotych. Trzeba w to wliczyć też opłaty za utrzymanie mieszkania operacyjnego, gdzie przez całą dobę chroniono Waśniewskich.

Czy rodzice Madzi poniosą koszty tej akcji? – To zależy od prokuratury. Może ona skierować do sądu cywilnego wniosek o takie roszczenia. Instytucje poszkodowane w tej sprawie musiałaby przedstawić kosztorys i zażądać zwrotu kosztów – tłumaczą nam śledczy.

Katarzynie nie grożą zaś konsekwencje karne za wprowadzenie w błąd organów ścigania, bo nie była świadkiem w sprawie. Gdyby tak było, wówczas mogłaby spędzić za kratami 5 lat... - Według moich szacunków koszt akcji poszukiwawczej Madzi z Sosnowca to nawet 400 tys. zł. To m.in.koszt paliwa, wypożyczenia georadaru, wysłania policjantów i strażaków na akcję. Dodatkowo trzeba doliczyć utrzymanie mieszkania i ochrony policyjnej - mówi Arkadiusz Andała (41 l.) szef biura detektywistycznego w Chorzowie.

Powinna ponieść koszty swojego kłamstwa, a pieniądze przeznaczyć na leczenie chorych dzieci, nawet jeśli spłata miałaby trwać kilka lat. Nikt mi nie powie, że była nieświadoma swojego kłamstwa w to nie uwierzę. Państwo oszczędza ograniczając środki na leczenie, a na fanaberie tej kobiety, a może obojga rodziców Madzi, poszły tysiące.


 Psycholog sądowy Teresa Gens przekonuje w rozmowie z "Faktem", że sprawa śmierci małej Madzi ma "bardzo głębokie drugie dno". - Śmierć dziecka stała się dla nich (rodziców - red.) sposobem na pokazanie siebie i zaistnienie w mediach. Ci ludzie zachowują się, jakby w ogóle nie przechodzili przez okres żałoby - ocenia. "Co jeszcze pokaże, nim poznamy prawdę?" - wybija na swoich łamach "Fakt". W dzisiejszych wydaniach dzienniki "Fakt" oraz "Super Express" poświęciły tej sprawie w sumie aż dziewięć stron. Informują nawet o szczegółach ich przeprowadzki

Ekspertka dodaje też, że utrata dziecka zwykle oznacza, że rodzicom jest bardzo trudno powrócić do normalnego życia, jakie mieli przed taką tragedią. Zaznacza również, że w przypadku niektórych rodzin taki powrót jest w ogóle niemożliwy.

- Widzimy dwójkę młodych ludzi, którzy wygodnie żyją za, jak się mówi wszem i wobec, sponsorowane pieniądze, coraz lepiej się ubierają, zmieniają fryzury i śmieją się światu w twarz - ocenia dalej zachowanie rodziców małej Madzi Teresa Gens.

Tabloidy o sprawie Madzi. Ojciec wywiózł miecz

To już kolejny dzień, w którym tabloidy szeroko rozpisują się o sprawie śmierci półrocznej Madzi z Sosnowca. "Fakt" zauważa, że jej rodzice zaczynają nowe życie, a z ich dawnego mieszkania wywieźli resztę mebli w tym "tapczan, fragment meblościanki, biurko, a także gitarę i miecz". O "ucieczce" Waśniewskich z Sosnowca pisze też "Super Express", który wskazując na wywożony z mieszkania miecz podkreśla, że ojciec Madzi "bawił się w rekonstrukcję bitew".

Szczególnie dużo miejsca na temat całej sprawy poświęca "Fakt". Oprócz opinii grabarzy, którzy mówią, że "matka tylko raz była na grobie" i tego, że Waśniewscy podczas konferencji nie chcieli pokazać zdjęcia Madzi zrobionego na dwa dni przed śmiercią, obszerny artykuł dotyczy m.in. kwestii finansów rodziców Madzi. Tabloid zauważa, że "rodzice Madzi nie żyją teraz w biedzie", a dzięki Krzysztofowi Rutkowskiemu "nie muszą płacić" za mieszkanie, które im "podarował".
Zobacz wideo

O ich rzekomej dobrej sytuacji finansowej, według dziennikarzy "Faktu", mogą świadczyć "ich modne i często zmienane ubrania", a także "nowiutki wóz" wypożyczony im najprawdopodobniej przez Krzysztofa Rutkowskiego.

Powołując się na opinię łódzkiej policji "Fakt" dementuje też informacje o próbie linczu na Waśniewskich. Tabloid zaznacza, że kamienica, w której obecnie mieszkają jest zamknięta, a dostępy do bram, klucze do domofonów mają jedynie mieszkańcy. Właśnie to, zdaniem tabloidu, ma przeczyć zeznaniom ojca Madzi, który w wywiadach podkreślał, że boi się o własne bezpieczeństwo.

Gazeta podaje też, że wielu z nowych sąsiadów było zaskoczonych obecnością Waśniewskich, ale jak do tej pory "udaje im się unikać zaczepek i krzywych spojrzeń".


jest 7 kwietnia. Media donoszą:

"Straż miejska znalazła w parku Kościuszki w Katowicach matkę Madzi. Prawdopodobnie kobieta podjęła próbę samobójczą. Została odwieziona do szpitala - poinformował w rozmowie z Wirtualną Polską asp. Marek Wręczycki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach

Na razie nie wiadomo, w jakim stanie jest Katarzyna Waśniewska. Z parku została zabrana przez karetkę pogotowia, znajduje się w szpitalu.


REKLAMA    Czytaj dalej



Jak podaje TVN24, służby powiadomiła matka Katarzyny. Zadzwoniła pod numer alarmowy 112 i poinformowała, że córka zażyła dużą ilość tabletek i potrzebuje pomocy. Matka małej Madzi prawdopodobnie chciała popełnić samobójstwo.

Sprawa Madzi

Mała Magda zaginęła 24 stycznia. Jej matka sugerowała, że dziecko zostało porwane. Potem podała, że dziewczynka zmarła po uderzeniu o próg w mieszkaniu, a ciało zostało ukryte. Katarzyna W. wskazała miejsce ukrycia zwłok. Spędziła blisko dwa tygodnie w areszcie. Prokuratura zarzuciła jej nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka, powiadomienie o niepopełnionym przestępstwie (rzekomego porwania) oraz tworzenie fałszywych dowodów (kierowanie śledztwa przeciwko rzekomemu porywaczowi). Grozi jej pięć lat więzienia.

Prokuratura wciąż bada, czy śmierć dziewczynki nie była wynikiem celowego działania oraz czy w całej sprawie - co najmniej w ukryciu ciała Magdy - brał udział ktoś oprócz Katarzyny W.

W ostatnich dniach mąż zgłosił zaginięcie Katarzyny W., która wyjechała, zostawiając mu list pożegnalny. Kilka godzin później odnaleziono ją w Sosnowcu. Zapewniła, że wyjechała dobrowolnie i zamierza zgłaszać się na wezwania prokuratury. W czwartek zeznawała w prokuraturze w Gliwicach jako świadek w sprawie działań Krzysztofa Rutkowskiego, niemal od początku zaangażowanego w poszukiwania Magdy. W piątek w prokuraturze jako świadek przesłuchiwany był Bartłomiej Waśniewski, który w tej sprawie ma status poszkodowanego.".

Ludzie komentują i ja sie z nimi zgadzam: "To jest głupia ,niebezpieczna i nieobliczalna dziewczyna,powinno się ją zamknąć w zakładzie psychicznym,o zaostrzonym rygorze,nie wiadomo co ta wariatka jeszcze wymyśli.Dość litości i naszych podatników pieniędzy na wariatkę i patologię."



WP.pl, Onet.pl

PS. wszystkie materiały tekstowe pochodzą z serwisów informacyjnych onet.pl oraz wp.pl
jeśli znalazłeś tu jakiś swój tekst i nie zgadzasz się na jego istnienie na tym blogu - skontaktuj się ze mną, a na pewno wyjaśnimy tę kwestię

3 komentarze:

  1. MORDERCZYNI
    ZGNIJ W WIĘZIENIU TO NIE JEST KARA ZA TO CO ZROBIŁAŚ
    ROZMOWA Z POLICJĄ I P.RUTKOWSKIM-FARSA?!

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem wstrząśnięta tymi wydarzeniami z ostatnich dni z uwaga sledze wszystkie wiadomości. uwarzam ze rutkowski dokonal przelomu w tej sprawie a policja nie moze zniesc faktu ze doznala porazki. mieli nawet wypowiedzi jasnowidza jackowskiego w ktorych jasno bylo powiedziane ze dziecko nie zyje a winna jest matka odrazu mogli ja przycisnac. SAMA JESTEM MATKA, 5LAT TEMU ZMARLO MI DWU MIESIECZNE DZIECKO I POMIMO SZOKU JAKIEGO DOZNALAM PO SMIERCI SYNA NAWET PRZEZ MYSL MI NIEPRZYSZLO ZEBY GDZIES GO WYNOSIC CZY ZAKOPYWAC WRECZ PRZECIWNIE NIECHCIALAM GO ODDAC, TAK BARDZO ZA NIM TESKNIE BOL PO PIECIU LATACH NAWET ODROBINE ZNIE JEST MIEJSZY. KREW SIE WE MIE GOTUJE JAK SLUCHAM TEJ SU.... JA SWOJE DZIECKO CHCIALAM I KOCHALAM A MIMO TO BOG GO ZABRAL A JESLI ONA GO NIECHCIALA TO PO CO GO MIALA? NIE MA BORZEJ SPRAWIEDLIWOSCI ANI SPRAWIEDLIWOSCI NA ZIEMI....

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz nie ma Madzi,odeszla Madzia,bialy aniolek w niebo Ja zabral...bialy aniolek skrzydelka zlozyl i w puchu piorek Madzie ulozyl..Mocno przytulil dziecie do siebie,by nie wypadlo gdy beda leciec.Juz nie ma Madzi,Madziunia w niebie,,aniolki tula Madzie do siebie,lecz Ona placze nie chce aniolkow,chce bardzo wrocic do swego domku,Tam gdzie Jej mama,tata,dziadkowie,chce w swym lozeczku polezec sobie-tam Jej zabawki przeciez zostaly,bo te zabawki to Jej swiat caly.Zostan Magdusiu,zostan w oblokach,bo tu na ziemi jest zima sroga,gdy wiosna przyjdzie,powrocisz tu,jako ptaszyna lub pszczolek roj.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...