niedziela

O czym marzy kretynka

Kobiety lubią pieniądze, a czasami tylko pieniądze i nic poza tym. Nie lubią nawet własnego psa, a dzieci traktują jedynie jako sposób na zdobycie jeszcze większej ilości pieniędzy. Pieniądze potrzebne są kobietom nie dlatego, że są chciwe i zachłanne. One potrzebują ich z zupełnie innych powodów.
Poczucie bezpieczeństwa

Większość szaleńców i manipulatorów żerujących na ludzkiej naiwności zjednuje sobie sympatię i zaufanie bliźnich, opowiadając im o miłości do matki, do chorej żony lub syna. Wzruszają się mocno, kiedy ich rozmówca zaczyna wspominać własne dzieciństwo, i gotowi są nawet płakać, żeby sprawić mu frajdę. Wszystko po to, by owinąć go sobie wokół palca i ograbić z forsy lub jakichś wyjątkowo rzadkich dóbr. Kobiety czynią podobnie, z tym że o wiele rzadziej wzruszają się losem rozmówcy, a o wiele częściej własnym. Pieniądze, których pożądają, nigdy nie są im potrzebne po to, by mogły wydawać je na stroje, wycieczki, biżuterię i młodych kochanków. One chcą je mieć po to, by czuć się bezpiecznie. W końcu odchodzą od mężczyzny, którego już nie kochają, i nie mogą w tym okropnym świecie zostać zupełnie same. Muszą więc zabrać ze sobą jego ciężko zarobione pieniądze. Żeby to zrobić, kobiety zdolne są do wszelkich czynów, nawet takich, których nie jest w stanie wyobrazić sobie najlepszy hollywoodzki scenarzysta. Ot, choćby taki obrazek: sala sądowa, sprawa rozwodowa przeciwko jakiemuś Bogu ducha winnemu badylarzowi, który przez większość życia siedział w szklarni i doglądał pomidorów. Jego szanowna małżonka w tym czasie siedziała na tarasie willi i sączyła drinki. Patrząc na niego i na te pomidory, doszła dnia pewnego do wniosku, że takie życie nie jest odpowiednie dla osoby tak dystyngowanej jak ona. Gdy przesiadywała na tym tarasie bez ruchu, miała mnóstwo czasu, by opracować perfekcyjny plan pozbawiania męża forsy, pomidorów, szklarni i siebie. Dodajmy od razu, że tylko za jej towarzystwem ów pan nie tęsknił później ani przez chwilę. Najbardziej żal było mu pomidorów. Kulminacyjnym momentem tego planu był występ jej nadmiernie rozrodzonej rodziny na sali sądowej. Ludzie ci występowali tam w charakterze świadków znęcania się nad biedną i nieszczęśliwą kobietą. Ze szczegółami opowiadali, jak badylarz bił swoją ślubną i kazał jej pracować ponad siły przy nawożeniu pomidorów. Żeby ich zeznania wydały się sądowi bardziej prawdopodobne, za każdym razem powoływali się na jakiegoś świętego, który patrząc z niebios, miał potwierdzać ich słowa. Na szczyty wzbiła się siostra powódki, która powiedziała, że w tym całym okropieństwie, którego nie sposób było wytrzymać, ukazał się jej dnia pewnego ojciec święty Jan Paweł II, który powtórzył słowa: Nie lękajcie się! I ona wtedy już zrozumiała, że wszystko się uda, że będzie dobrze i jej siostra uwolni się w końcu od oprawcy. Stało się oczywiście tak, jak to zapowiedział zmarły papież. Sąd obłożył sparaliżowanego z niedowierzania badylarza rozmaitymi karami i kazał mu łożyć na byłą już żonę oraz podzielić się z nią majątkiem. Żona owa siedzi dziś jak dawniej na tarasie, tyle że u jakiegoś innego frajera, i sączy drinka, a jej nowy mężczyzna szkoli w tym czasie psy, które bardzo kocha, lub oddaje się jakimś innym, zupełnie absurdalnym i nie przynoszącym korzyści ni satysfakcji zajęciom.

Koniec marzeń

Lista kobiecych satysfakcji i dążeń nie jest zbyt długa i właściwie zamyka się w trzech punktach: orgazm, dziecko, majątek. Zamiast dziecka można w środek wpisać karierę, bo to są elementy wymienne. Orgazm musi być oczywiście regularny i najlepiej wielokrotny, kariera oszałamiająca, a majątek duży i zdobyty bez wysiłku. Jeśli w życiu kobiety brakuje któregoś z tych trzech punktów, nie będzie ona szczęśliwa nigdy i do końca życia będzie patrzeć smutnymi oczami w dal, uwodząc w ten sposób mężczyzn o naturze romantycznej.

Kiedy jednak obok pojawi się ktoś taki jak Harun al-Raszid, kalif z Bagdadu, i otworzy swój portfel, smutek zniknie z oczu takiej pani, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Liczko jej się zarumieni i śmiech perlisty dobędzie się z gardła. Oto jej modlitwy zostały wysłuchane.

Już wkrótce człowiek, który tak nieopatrznie zdradził się, pokazując swój majątek, zostanie go pozbawiony, a marzenia, które realizował za pomocą swoich pieniędzy dzięki ciężkiej pracy, będą pogrzebane na zawsze. Jego krwawica posłuży do tego, by karmić gromadę jakichś przygłupów ciągnących się nieodmiennie i zawsze za każdą kobietą lecącą na forsę. Są to jej rodzice, bracia, byli kochankowie, jakieś dzieci, a także kilka przypadkowych osób, które nazywają siebie cichymi wielbicielami. Hałastra ta musi mieć co jeść, na czym spać i musi realizować swoje wyhodowane na brukowych pismach plany związane ze spędzaniem wakacji, kupowaniem sobie markowych ciuchów i temu podobnymi zachciankami. On za to wszystko zapłaci. W zamian dostanie kilka nocy, które wydadzą mu się zbyt teatralne jak na wielką miłość, ale pomyśli, że to może tak na początek, potem będzie inaczej. Mężczyzna jest bowiem niewyobrażalnie naiwny i bierze za dobrą monetę każdy właściwie objaw sympatii i oddania. W swej bezdennej głupocie gotów jest przypuszczać, że jego osiągnięcia zawodowe i hobbystyczne (takie jak samotne opłynięcie przylądka Horn), a także dalsze plany na życie, które roztacza przed swoją wybranką, robią na niej i ciągnącym się za nią dworem sług i trefnisiów jakiekolwiek wrażenie. Ona patrzy na niego rozpromienionymi oczami, w których migają cyferki, a on opowiada jej, jak zmagał się z wiatrem u wybrzeży Ziemi Ognistej. Ona myśli: co za głupoty, mógłby się utopić i kto by wtedy przejął te aktywa? On myśli: jaka ona piękna i jak uważnie słucha, interesująca kobieta. Po czym oboje padają sobie w ramiona. Kłębiący się za nią tłumek potakuje i uśmiecha się półgębkiem; oni już wiedzą, że oto nadchodzi czas żeru.

Metody obrony

Intercyza nie jest dobrą metodą obrony, bo wszystko, jak wiadomo, zależy od prawników i sądu. Prawnicy są sprzedajni, a sądy to zwykle kobiety, które niejednego faceta przekręciły na grubszy szmal. Nie ma więc co liczyć, że prawo pomoże mężczyźnie w jego zmaganiach o odzyskanie godności, marzeń, pieniędzy i spokoju. Nic takiego nie nastąpi, trzeba więc bronić się samemu. Przede wszystkim należy unikać kobiet, które wyrażają jakieś głębsze zainteresowanie naszym życiem. To na pewno pułapka. Kobiety takie zadają idiotyczne, zdradzające krańcową ignorancję pytania o pracę i zainteresowania mężczyzny. Próbują uczestniczyć w jego życiu, zajęciach pozazawodowych. Okazują mu nachalny i przejaskrawiony podziw i oddanie w miejscach publicznych, w towarzystwie innych kobiet i mężczyzn, którzy patrzą na to, kiwając głowami. Kobiety takie traktują własne ciało jak mydełko dove, które co prawda ładnie pachnie, ale może się wymydlić, nie należy więc używać go zbyt często i intensywnie. Do tego dodać należy wielką niechęć do wszelakich obowiązków, tak zawodowych, jak i domowych. Wiele mówiącym sygnałem są upodobania estetyczne i zainteresowania takiej pani. Jeśli kobieta o wyglądzie młodej Sophii Loren i takowych manierach zasiada do serialu Plebania, obnażając dziąsła za każdym razem, gdy pojawi się na ekranie ten siwy ksiądz, to znaczy, że w środku ma jakieś niebezpieczne pęknięcie i trzeba uciekać. Takie rzeczy bowiem nie idą ze sobą w parze i coś musi być kłamstwem. Najpewniej ów styl a la Sophia Loren. Jedynym sposobem na uniknięcie pułapki jest pilna obserwacja jej zachowań. To może potrwać, ale warto się pomęczyć, żeby uniknąć potem kłopotów.

Najgorzej jest zakochać się od razu i zgłupieć. Ona nie bez wstrętu przetrwa pierwszy okres upojenia emocjonalnego, będzie jeździć z nim jego terenowym samochodem po jakichś wertepach, choć o mało przy tym nie zwymiotuje, będzie oglądać filmy, które on nakręcił na Cape Cod, i słuchać muzyki Aborygenów. Kiedy już w końcu minie pół roku od ślubu, powie: Dość. Namęczyła się wystarczająco, teraz musi sobie jakoś ten czas i udrękę zamortyzować. Kiedy on wróci nieświadomy niczego z weekendowej wyprawy w Pireneje, zastanie w drzwiach małą karteczkę, zwaną przez niektórych powiastką. Nie chodzi tu bynajmniej o krótki utwór literacki o treści moralistycznej. Chodzi o wezwanie do sądu.


Sergiusz Rot
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...