Zapewne po tytule wielu z Was moi drodzy zadało sobie pytanie - o co do cholery kolesiowi chodzi. Kości?
A tak, kości. Bo widzicie, chodzi o kości takie na przykład u kurczaka. Konkretnie to o końcówki kości, o tą część która wygląda trochę jak dupka bo ma to takie wcięcie na końcu. Ten rowek taki. Najczęściej znajduje się on właśnie na takim białym elemencie, takiej stosunkowo miękkiej chrząstce, która, gdy kura jest ugotowana lub upieczona w sposób prawidłowy smakuje wyśmienicie. Ja uwielbiam. W zasadzie mógłbym nawet rezygnować z mięsa jeśli tylko dostarczono by mi odpowiednią ilość tych chrząstek.
Wielokrotnie spotkałem się jednak z osobami które wręcz przeciwnie podchodzą do sprawy. nie dość że zostawiają na kości te białe elementy jedząc np skrzydełka w KFC to jeszcze w dodatku zostawiają mnóstwo mięska i panierki przyczepionych do tego właśnie elementu. Sądzę, że robią błąd i marnują to co najlepsze. Czasami aż mnie kusi podejść i zasugerować jedzenie do końca :) Albo podzielenie się tym, czego i tak nie chcą :)
Serio, zauważyłem bardzo wyraźnie dwie szkoły - miłośników tych chrząstek, i ludzi który traktują je obojętnie lub nawet z niechęcią. Ciekawe z czego to wynika......
Poszukałem w necie - zaprawdę niewiele osób ma tego typu dylematy co tylko potwierdza fakt, że jestem wyjątkowym homosapiensem o dużym współczynniku zajebistości :)
Też lubię te chrząstki i o ile się nie mylę zawierają one sporo kolagenu potrzebnego do budowy paznokci, włosów i naszych stawów (w końcu one są częściami stawów tych np. kurczaków), więc warto je jeść także dla samego zdrowia :)
OdpowiedzUsuń